Renata, żeby opowiedzieć o porodzie, musi cofnąć się do 2013 roku. Dzień po wyznaczonym terminie porodu stawiła się w szpitalu. – Byłam nastawiona pozytywnie, nie bałam się porodu, a wręcz nie mogłam się go doczekać. Tego samego dnia, po kilku godzinach, zaczęła się akcja skurczowa. Z Jackiem poznaliśmy się w liceum. Historia, jakich wiele - impreza, alkohol i zauroczenie. Do tej pory pamietam, że zaczęliśmy się całować przy kawałku Gotye… Nieoczekiwanie zadzwonił następnego dnia, chciał się umówić. Zaczęliśmy się spotykać i zakochiwać w sobie. Mamy z Jackiem podobne charaktery, rzadko się kłóciliśmy. Sielanka. Po liceum Jacek zaczął zaocznie studiować finanse na prywatnej uczelni, z czasem poszedł na staż do firmy ubezpieczeniowej. Ja zatrudniłam się w hiszpańskiej sieciówce z ciuchami - nie miałam pomysłu, co właściwie chce robić w życiu, ale wydawało mi się, że mam jeszcze mnóstwo czasu, by to ustalić. Nie robiliśmy odległych planów. Dziecko zabrało mi czas dla siebie Kiedy miałam 20 lat okazało się, że jestem w ciąży. Wpadka. Patrzyłam na test ciążowy i w mojej głowie była tylko jedna myśli: co teraz? Koniec beztroskiego życia? Koniec młodości? Teraz tylko pieluchy, kaszki i karmienie? Pamiętam, że Jacek zachował się fantastycznie. Przytulił mnie i tłumaczył, że wszystko się dobrze ułoży, że zawsze marzył o dużej rodzinie. Śmiał się, że lepiej szybko odchować dzieci, a potem korzystać z życia. Następnego dnia przyjechał do mojego domu ze swoimi rodzicami, prosić tatę o moją rękę. Jego mama - moja przyszła teściowa - pocieszała mnie, że ona też tak wcześnie zaszła w ciążę z Jackiem i że wcale tego nie żałuje, bo syn okazał się sensem jej życia. Był szybki ślub i wesele (które spędziłam głównie w toalecie, bo ciążowe mdłości męczyły mnie nie tylko rano…). W lipcu urodziła się Nikola - zdrowa, piękna i… zabierająca cały mój czas. Mała płakała non stop. Przez pierwszy rok jej życia, nie przespałam całej nocy. Sprawdzaliśmy wszystko - czy to kolka, alergia, problemy z napięciem mięśniowym. Byłam przywiązana do córki przez całą dobę. Nosiłam ja cały czas na rękach, bo gdy tylko odkładałam ją do łóżeczka, zaczynał się ryk. Spałam z nią w jednym łóżku, bo tylko wtedy miałam szansę złapać kilka godzin snu. Jacek wyniósł się na kanapę do drugie pokoju. Pomagał mi jak mógł, ale musiał przecież pracować i zarabiać na rodzinę. Na szczęście po stażu firma ubezpieczeniowa zaproponowała mu stałą umowę. Zdarzało się, że nie było go cały dzień. Pojawiły się też wyjazdy na szkolenia czy do klienta gdzieś dalej. Bałam się, że to zniszczy nasze małżeństwo. Nie będę oszukiwać, że dbałam o siebie. Jeśli jakakolwiek młoda matka mówi, że ma czas, by się umalować - kłamie. Zreszta dla kogo się odstawiać? Dla innych matek krążących po parku z wózkami? Na szczęście nie przytyłam za dużo w ciąży, więc dość szybko wróciłam do swojej figury. Ale malowanie czy czesanie było dla mnie niepotrzebna stratą czasu. Z Jackiem szybko wróciliśmy do seksu. Nie żebym chciała… Po porodzie ostatnią rzeczą, na jaka miałam ochotę był seks. Znałam jednak stare powiedzenie, że jak mąż czegoś nie dostanie w domu, to poszuka tego poza domem… Uznałam więc, że zacisnę zęby i wytrzymam. Nie przewidziałam tylko jednego. Kiedy tuż przed pierwszymi urodzinami Nikoli, zaczął mi się spóźniać okres, nawet nie dopuszczałam myśli, że to może być ciąża. Jakże byłam naiwna… Wstydziłam się tego, jak wyglądam To jak się czułam w następnych miesiącach zrozumie tylko kobieta, która też ma dzieci z małą różnica wieku. Nie wiem, co było gorsze - ciąża czy pierwsze miesiące po urodzeniu Amelki. Czasem mam wrażenie, że te półtora roku skleiło mi się w jeden tydzień. Pełen wrzasku, łez i frustracji. Nikola była potwornie zazdrosna o Amelkę. Jacek pracował całymi dniami. Moja mama nie żyje, a teściowa wciąż pracowała i nie była w stanie mi pomagać. Niania? Wydawało mi się to wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Żłobek? Po co żłobek skoro i tak siedziałam w domu. Całe moje życie kręciło się wokół córek - karmień, przewijań, wizyt u pediatry, szczepień. Słyszałyście kiedyś, jak młode matki się skarżą, że orientują się w porze obiadowej, że nie umyły rano zębów, bo nie miały czasu? Ja najczęściej miałam na to czas wieczorem… Tym razem zdecydowanie się sprzeciwiłam, by po 2 miesiącach po porodzie wrócić do seksu. Byłam wiecznie zmęczona, a seks kojarzył mi się tylko z groźbą, że pojawi się trzecie dziecko… Wstydziłam się też tego, jak wyglądam. W drugiej ciąży jadłam dużo i co mi wpadło w ręce. Nie miałam czasu na zastanawianie się, czy posiłek jest kaloryczny czy nie. Efekt? Przytyłam 27 kilo. Pojawiły się rozstępy, skóra brzucha nie chciała już się wciągnąć jak po pierwszej ciąży. Piersi po wykarmieniu dwóch córek przypominały uszy spaniela - płaskie i zwisające… Nie chciałam, by Jacek oglądał mnie w takim stanie. Wypłakiwałam mu się, że strasznie wyglądam i że pewnie zaraz znajdzie sobie jakąś młodą asystentkę, która będzie superlaską. Cierpliwie mnie pocieszał i zapewniał, że będzie czekał z seksem tak długo, jak będę tego potrzebowała. Że moje macierzyństwo jest najważniejszą rzeczą. - Paulinko, każda matka jest najpiękniejsza, bo dzieci dodają jej blasku - powtarzał. Prawda, że ładnie mówił? Dziwicie się, że uwierzyłam? Chciałam wierzyć. Byłam głupia? Tak. Ale gdy masz pod opieka trzylatkę i rocznego malucha, nie masz czasu się zastanawiać, czy twój mąż cię okłamuje. Wierzyłam, że kocha mnie taką, jaką jestem Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy dziewczynki poszły do przedszkola. Najpierw Niki - i to już była olbrzymia zmiana! Potem Mela. Nagle odzyskałam czas! Oczywiście nadal miałam na głowie mnóstwo rzeczy - odprowadzenie dziewczynek do przedszkola, obiad, pranie. Ale nagle okazało się, że mam czas dla siebie! Pamiętam, jak stanęłam przed lustrem. Nie było dla mnie miłe… Dodatkowe 10 kilo, które zostały po ciąży, cellulit, rozstępy, okropne piersi. Wierzyłam jednak, że mogę o siebie zadbać i znów będę dobrze wyglądać. Znów Jacek będzie patrzył na mnie z podziwem. Przez ostatnie lata mąż była na 3. miejscu po córkach. Tak, wiem - tak nie powinno być. Ale kiedy marzysz tylko o przespaniu nocy, nie myślisz o tym, by wyglądać jak laska z Instagrama, by podobać się mężowi. Miałam zresztą wrażenie, że Jacek jest wyjątkowo wyrozumiały i docenia to, że musiałam w pełni poświęcić się naszym córkom. Tylko że kiedy odzyskałam czas, zauważyłam, jak mało spędzam go z mężem. Wychodził do pracy o 7, wracał często o 21-22. Zdarzało się, że kilka razy w miesiącu musiał wyjeżdżać w delegacje. Dbał o to, byśmy mieli z czego żyć i doceniałam to! Chciałam jednak, by był bardziej obecny w moim życiu. I chciałam, być znowu dziewczyną, za którą oglądają się na ulicy. Miałam tylko 26 lat! Zapisałam się na fitness, zaczęłam chodzić na manicure. Schudłam! Znowu mogłam chodzić w rurkach! Kiedyś zwierzyłam się Jackowi, że marzę o przedłużeniu rzęs. Powiedział, żebym dała spokój, bo on najbardziej kocha mnie taką, jaka jestem. Czy byłam ślepa? Teraz gdy o tym myśle, to tak. Dlaczego Jacek nigdy nie zostawiał swojego telefonu na stole? Dlaczego miał kod na telefonie? Dlaczego wydepilował sobie krocze? Nie rozumiałam tego? Nie chciałam rozumieć? Kochanka mogłaby być jego matką Pewnie trwałaby to latami, gdyby nie niewinna z pozoru decyzja. Stwierdziłam, ze po długiej przerwie, wrócę na social media. Przez lata nic nie wrzucałam. Bo co miałam pokazywać? Zdjęcia dzieci? Temu jestem przeciwna. Piękne widoki? Przez trzy lata moim najpiękniejszym widokiem była park i plac zabaw. Siebie? To sami wiecie… Zaczęłam wrzucać pierwsze zdjęcia na Insta. A to paznokci po świeżo zrobionym mani, a to kwiatów, które kupiłam do domu. W któryś weekend odważyłam się wrzucić zdjęcie moje z Jackiem. Szliśmy do znajomych - odstawiłam się, jak mogłam i uznałam, że to zdjęcie zasługuje na to, by trafić na Instagrama. Dzień później dostałam wiadomość. „Pani mąż ma romans z dyrektorką w swojej firmie” Pamietam, jak biło mi serce, gdy to czytałam. Ale nie chciałam wierzyć. Zignorowałam. Dwa dni później. „Niech pani sprawdzi. Kobieta nazywa się XX (tu było imię i nazwisko), spotykają się w hotelu X. I kolejne dwa dni później. „Kobieto, nie daj się oszukiwać” Nie wytrzymałam. Zaczęłam sprawdzać w sieci panią XX. W pierwszej chwili nie mogłam uwierzyć. Kobieta miała 50 lat. Niemożliwe - pomyślałam. - Przecież ona jest niemal w wieku matki Jacka. Nie mógłby. Trzeba przyznać, ze mimo swojego wieku, wyglądała świetnie. Miała zrobione chyba wszystko. Twarz bez zmarszczek, za to z mocno napompowanymi policzkami. Wydatne usta też nie wyglądały na naturalne. Przedłużane rzęsy, długie włosy też wyglądały na doczepy. Szczupła, ze zrobionymi piersiami, które sterczały jak u osiemnastolatki. Tatuaż na kostce. Na Instagrama wrzucała zdjęcia, na ktorych wyglądała jak mocna, pewna siebie kobieta. Skrolowałam ekran wpatrując się w kobietę, która mogłaby być moją matką i zastanawiałam się, czy to możliwe, by Jacek mnie z nią zdradzał. I wtedy. Jedno zdjęcie. Pani X stoi na plaży w Jastarni. Lekka biała sukienka, modne klapki z Zary. I te kolczyki. Kolczyki, które bardzo dobrze pamiętałam, bo znalazłam je schowane w naszym mieszkaniu. Myślałam, że to prezent od Jacka na moje imieniny. Zdziwiłam się nawet, bo nie byłam nigdy fanką długich ozdobnych kolczyków. Nawet się zastanawiałam, jak je zwrócić, by Jacek się nie obraził, Na imieniny dostałam jednak mikser, o którym od dawna mówiłam, że przydałby się w domu. Pomyślałam wtedy, że mój mąż oprzytomniał i wymienił prezent. Teraz poczułam się jak bohaterka w tym świątecznym filmie z Hugh Grantem, „To właśnie miłość”. Żona znajduje w kieszeni płaszcza męża ukryty naszyjnik i myśli, że to prezent dla niej. A dostaje pod choinkę płytę… Wybaczyć upokorzenie? Kolejnego dnia pojechałam pod firmę Jacka. Zobaczyłam ją. Szła szybkim, stanowczym krokiem. Pani dyrektor. W obcisłej kiecce, szpilkach. Brwi po makijażu permanentnym nadawały jej twarzy wyraz stanowczości. Idealnie ułożone włosy. Czułam się przy niej jak sprzątaczka. Jestem od niej dużo młodsza i myślę, że ładniejsza. Ale ona była zrobiona tak, że miałam wrażenie, ze patrzę na jakąś gwiazdę. Niezależnie ile pieniędzy w siebie włożyła, było widać, że jest stara. Czy to możliwe, żeby mój Jacek spał z kobieta w wieku swojej matki?? To był impuls. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Podbiegłam do samochodu, do którego wsiadała i złapałam ją za rękę. Popatrzyła na mnie zdumiona. - Jestem żona Jacka Z. Chciałabym wiedzieć, co łączy panią z moim mężem. Przygryzła wargę. Ale nie zdenerwowała się. Jej wzrok był spokojny i chłodny. Z bliska widziałam siateczkę zmarszczek w kącikach oczu. Jednak pieniądze nie pozwalają zupełnie zachować młodości… - Myśle, że powinna pani zadać to pytanie swojemu mężowi - odpowiedziała w końcu. - Ja nie zamierzam się z niczego tłumaczyć. Cóż. Dyrektorka w każdym zdaniu. Wiedziałam, że ta rozmowa nic nie da. Wieczorem, gdy dziewczynki poszły spać, zapytałam Jacka. Wprost. Bez kombinowania. Czy zdradza mnie z panią XX. Wiecie, że nawet nie próbował zaprzeczyć? Miałam wrażenie, że przyznanie się do winy sprawiło mu ulgę. Powiedział, że czuł się porzucony przez mnie. Rozumie, że musiałam poświecić się dzieciom, ale on też miał swoje potrzeby (klasyka, prawda??). Pani XX była wygodnym rozwiązaniem - rozwódka, bez zobowiązań, nie naciskała na deklaracje, nie chciała, by rzucał rodzinę. Zależało jej na przyjemnym seksie. Zaczęło się 4 lata temu na jakimś wyjeździe integracyjnym, potem spotykali się kilka razy w miesiącu w hotelach, bo kobieta mieszkała z nastoletnimi dziećmi. Tak, była też matką. Bardzo uważali, by nie wpaść, ale podobno w firmie krążyły plotki o ich romanse. Wiadomość, która dostałam, pewnie pochdoziła od jednego z pracowników… - Jacek, ona jest w wieku twojej matki- wykrztusiłam. Chciał coś odpowiedzieć, ale zacisnął usta. Zaczął przepraszać i błagać o wybaczenie. Że to był tylko seks, żadnych uczuć. Że kocha tylko mnie i dziewczynki. Że wierzy, że możemy wszystko naprawić. Możemy? Minęły 2 tygodnie od tej rozmowy. Nie kazałam mu się wyprowadzić, bo nie chcę mieszać dziewczynkom w głowach. Dzień po naszej rozmowie poszedł do pracy. W ciagu dnia wysłał mi smsa: „Rozmawiałam z XX, powiedziałem jej, że to koniec i że musze odbudować rodzinę. Tylko to jest dla mnie ważne”. A co jest ważne dla mnie? Przełknąć upokorzenie, że mój mąż zdradził mnie ze starsza kobietą? Zrobić to dla dzieci? Wybaczyć? Czy mężczyznom imponują starsze kobiety? Takich historii jak Pauliny jest coraz więcej - można je znaleźć na Forum piszecie też do redakcji, prosząc o pomoc w znalezieniu terapii czy wskazanie dobrego specjalisty. O zjawisku kobiet po 40. spotykających się z młodszymi mężczyznami mówi się od lat. W USA nadano im nawet przydomek "Cougar" czy pumy, kuguarzyce - które polują na młodszą "ofiarę". Kanadyjska pisarka Valerie Gibson napisała nawet dla nich poradnik - jak umawiać się z młodszymi. Dlaczego tak się dzieje? Kobiety po 40. znacznie bardziej dbają o siebie niż działo się to 30 lat temu. Mogą korzystać z najnowszych odkryć medycyny estetycznej, która pozwala im dłużej zachować młodość. Z kolei mężczyźni w ich wieku mają tendencję, by odpuszczać dbanie o siebie (chyba że dopadnie ich kryzys wieku średniego). Młodszym mężczyznom podoba się z kolei to, że kobiety po 40. są bardziej wyzwolone w łóżku, gotowe do eksperymentów, nie maja głowy zajętej malutkimi dziećmi jak bohaterka listu. Nie rozmawiają o obowiązkach - chcą tylko przyjemności. Czy Paulina powinna wybaczyć? Zrobić to dla dzieci? Jak Wy byście się zachowały na jej miejscu?
Po porodzie slyszalam jak mowil ze szacunek dla wszystkich rodzacych kobiet za ten bol. I nie mogl doczekac sie jak skonczy mi sie polog by zaczac wspolzycie. Ty jestes pajacem i niedojrzalym gnojem.
Strona główna Ciąża i dziecko Ciąża i dziecko Wybujała wyobrażnia? [Porada eksperta] Jesteśmy rodzicami 3,5 letniego synka. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że synek powiedział jednej z pań wychowawczyń, że nie jesteśmy jego rodzicami, co jest oczywiście nieprawdą. Skąd u synka takie zachowanie i taki pomysł? Dodam, że niezbyt chętnie uczęszcza do przedszkola. Niska samoocena i brak akceptacji [Porada eksperta] Nienawidzę siebie! Jak ma siebie wreszcie zaakceptować? Chciałabym żeby wszyscy mnie bardziej lubili. Najgorsze jest to, że jak idę przez korytarz z kimś, to wszyscy mówią mu cześć i się z nim witają, a mnie traktują, jakbym nie istniała. Nie lubię szkoły, wręcz jej nienawidzę. Opóźniona mowa [Porada eksperta] Mam 3,5 syna, który nie mówi. Posługuje się kilkoma swoimi wyrazami typu baba, dada, am, a resztę przekazuje gestami albo minami. Słuch był badany i jest wszystko bardzo dobrze. Syn doskonale rozumie co się do niego mówi, wykonuje polecenia bezbłędnie, ale proszony o powtarzanie prostych wyrazów odmawia. Chodzi do logopedy, który twierdzi, że nic się narazie nie dzieje. Jednak nas to bardzo martwi tym bardziej, że zauważyliśmy, że ma problemy z układaniem najprostszych puzzli. Dodam, że rozwój fiyczny przebiega prawidłowo. Zostałem ojczymem [Porada eksperta] Trzy tygodnie temu ożeniłem się i zostałem ojczymem Jędrusia. Ojciec zostawił ich dwa lata temu i po rozwodzie wyjechał z Polski. Od tego czasu nie kontaktował się z nimi. Przed ślubem często widywałem Jędrusia. Chodziliśmy wspólnie na spacery i chyba się polubiliśmy. Zamieszkaliśmy razem tuż przed Bożym Narodzeniem. Przemeblowaliśmy trochę pokój, potem przygotowania do wigilii. Ale już w czasie świątecznych dni poczułem, że nie bardzo wiem jak ułożyć sobie stosunki z synem mojej żony. Właściwie, od początku zaczął się boczyć i zamykać w swoim pokoiku. Już było kilka „zgrzytów”. Żona na razie nie komentuje, ale widzę, że nie jest zadowolona. Jędruś ma jedenaście lat. Nie myślałem wcześniej o tym, że mogą być jakieś problemy. Pytaliśmy dziecka przed ślubem, czy zgadza się żebyśmy zostali rodziną. Co mogę zrobić, żeby rozładować sytuację? Boję się, że nie poradzę sobie z opieką nad dzieckiem [Porada eksperta] Mam duże zmartwienie, niedługo urodzę i będę młodą mamusią, bo mam zaledwie 18 lat. Boję się, że nie poradzę sobie z opieką nad dzieckiem. Zastanawiam się, czy będę umiała karmić, przewijać, kąpać malucha itp. Bardzo mnie to martwi gdyż boję się, że niechcący zrobię krzywdę dziecku. Proszę o wsparcie. Charakter pisma [Porada eksperta] Mam problem z pismem, ciągle je zmieniam, dziwnie, różnie trzymam długopis. Ostatnio nawet podejrzewała nauczycielka, ze ktoś mi pisał prace, bo miałam 2 różnie pisma. Chciałabym mieć stałe pismo, jak to zrobić? Ułożona nastolatka i alkohol [Porada eksperta] Moja 19 letnia córka nigdy nie sprawiała kłopotów wychowawczych, świetnie się uczyła, wspaniale zdała maturę i dostała się na studia, zawsze była idealnym dzieckiem (i właściwie tak jest nadal). Wychodziła czasami na imprezy z osobami, które znałam, zostawała niekiedy na noc u koleżanek opowiadając mi po powrocie jak było. Na pytanie czy jest tam alkohol odpowiadała, że tak, ale nie wszyscy piją i ona też nie. Pewnego razu coś zaniepokoiło mnie w jej zachowaniu, zaczęłam podejrzewać, że nie do końca mówi prawdę. Wiedziałam, że pisze od kilku lat pamiętnik i choć nigdy do niego nie zaglądałam postanowiłam to zrobić. Okazało się, że już jako 17-latka podczas wyjazdów na wycieczki ona również piła, paliła papierosy, raz zdarzyło jej się zażyć jakieś tabletki, a już jako pełnoletnia podczas imprez pije dużo, czasami nawet "urywa jej się film". Jej zapiski to obszerne relacje z libacji alkoholowych pisane czasem wulgarnym językiem, które nie pasowały do mojej córki. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć i nie wiem jak pomimo naszej czujności nie udało nam się niczego zauważyć. Bardzo mnie to zaniepokoiło, wiem, że muszę na to zareagować, ale nie bardzo wiem jak przeprowadzić rozmowę nie ujawniając, że zaglądałam do jej pamiętnika. Może wymyślić, że usłyszałam tu i ówdzie o zaistniałych sytuacjach i spróbować pociągnąć ją do zwierzeń? Nie chciałabym stracić jej zaufania, jest osobą bardzo wrażliwą, ale wiem też, że nie mogę udawać, że nic się nie dzieje. Jak to możliwe, że idealna córka w domu w gronie rówieśników zachowuje się źle? Zaznaczam, że jej koleżanki to również z pozoru idealna młodzież. Bardzo proszę o pomoc! Chrupanie w stawach u 20 miesięcznego dziecka [Porada eksperta] Mojej córce od urodzenia bardzo strzela i chrupie we wszystkich stawach. Nawet gdy delikatnie biorę ją za rączkę, słyszę chrupnięcie w nadgarstku. To nie sprawia jej bólu, właściwie nie zwraca na to uwagi. Pediatra mówi, że to jej przejdzie, albo nie. Nie satysfakcjonuje mnie taka odpowiedź. Może Państwo podpowiecie, co może być tego przyczyną. Do tej pory karmię ją piersią, podawałam jej przez półtora roku Vigantol w zaleconej dawce 3 krople bezpośrednio do buzi na chwilę przed karmieniem. Czy mogę odzwyczaić dziecko od noszenia na rękach? [Porada eksperta] Witam serdecznie Chcialabym prosic o rade. Mam czteromiesieczna coreczke i nie moge sobie poradzic z odzwyczajeniem noszenia na rekach. Zaczelo sie od kolek,teraz ma bolesne zabkowanie i caly czas placze. A uspokaja sie na rekach tak jak by nigdy nic sie nie stalo. Probowalam odkladac i przeczekac ale wpada w histerie,zanosi, krztusi sie. Boje sie jej zostawiac bo moze sie zakrztusic. Nie wiem jak sobie poradzic, bo od stycznia ma isc do zlobka i nie wyobrazam sobie tego. Prosze o rade Podbieranie pieniędzy przez dziecko [Porada eksperta] Po raz kolejny przyłapałam syna (7 lat) na podbieraniu nam pieniędzy. Miał rękę w moim portfelu, a w niej monety. Wiele razy znikały mi kwoty z szafek, z niezbędnika męża. Boję się, że będzie okradał znajomych. Próbuję z nim rozmawiać i nic to nie daje... Nie wiem co robić. Mam jeszcze 2 dzieci i staram się, żeby syn nie czuł się zazdrosny - w miarę możliwości ma kupowane drobiazgi i spełniane zachcianki. Psychiczny gwałt? [Porada eksperta] Wczoraj byłam u mojego chłopaka, który siedzi w poprawczaku. Widujemy się raz w tygodniu, a ze sobą jesteśmy drugi tydzień. Wszystko było w porządku, ale on zaczął posuwać się coraz dalej. Wyjmowałam jego ręce z nieodpowiednich miejsc, naokoło nas siedzieli ludzie, nie wspominając już o kamerach monitorujących odwiedziny. Potem kazał dotykać siebie. Kiedy stamtąd wyszłam uświadomiłam sobie, że nie byłam tam sobą, tylko ujawniła się moja nieodkryta jeszcze natura, z racji tego, iż nigdy wcześniej nie miałam takich kontaktów z facetami. Teraz non stop widzę te obrazy przed oczami i nie mogę spać po nocach, brzydzę się siebie i swojego ciała, kiedy patrzę na siebie w lustro widzę po prostu tanią szmatę. To straszne. Jak mam mu delikatnie powiedzieć, że tak być nie może. Jak przetłumaczyć sobie moje zachowanie? Ja po prostu nie daje sobie rady. On ma prawie 19 lat i jest dużo bardziej doświadczony, znany był z dziewczyn „na raz”, ale stwierdził, że ten związek jest na poważnie. Nie potrafię w to uwierzyć. Co ja mam zrobić? Proszę o pomoc. 1 ... 59 60 61 ... 99 NOWY NUMER POBIERZ PORADNIK! Darmowy poradnik, z którego dowiesz się, jak zmienia się ciało kobiety w ciąży, jak rozwija się płód, kiedy wykonać ważne badania, jak przygotować się do porodu. Pobieram > Pobieram

Najważniejsze formalności po porodzie to sporządzenie aktu urodzenia dziecka i zarejestrowanie dziecka w Urzędzie Stanu Cywilnego [1]. Formalnościami tymi zajmuje się najczęściej ojciec noworodka, ponieważ mama musi zregenerować siły po porodzie. Na złożenie dokumentów jest 21 dni, licząc od daty porodu.

Małgorzata Borysewicz zdecydowała się ostro odpowiedzieć na krytykę jednego z fanów. Bohaterka "Rolnik szuka żony" została oskarżona, że tratuje zwierzęta jak przedmioty! Małgorzata Borysewicz pochwaliła się ważnym wydarzeniem na swoim gospodarstwie i nie spodziewała się, że zaleje ją taka fala hejtu! Rolniczka postanowiła szybko zareagować na słowa krytyki. Nigdy dotąd nie była tak szczera à propos swojej pracy! "Rolnik szuka żony" Małgorzata Borysewicz broni się przed krytyką: "Tę żywność produkujemy dla was" Małgorzata Borysewicz z "Rolnik szuka żony" często chwali się fanom nie tylko swoim rodzinnym życiem, ale także pracą na roli. Małgorzata Borysewicz często przedstawia fanom świeżo narodzone zwierzęta i ponieważ jest producentką mleka przede wszystkim opowiada o hodowli krów. Rolniczka zdecydowała się przedstawić fanom właśnie nowego członka swojej hodowli. Na świat przyszła mała cieliczka! Jako doświadczona rolniczka Małgorzata Borysewicz postanowiła podzielić się swoimi spostrzeżeniami: - Poród naturalny z pomocą. Tylko nie wiemy, czy nie obędzie się bez kroplówki z wapnem. Krowy mają swoje perypetie poporodowe, grunt to szybko reagować (zapobiegać każdy się stara). Zwierzę to nie maszyna, czasem możesz naprawiać w nieskończoność, tu działa fizjologia zwierząt. A "części wymienne" są bardzo kosztowne -relacjonowała Małgorzata Borysewicz. rolnikwszpilkach/Instagram Zobacz także: "Rolnik szuka żony": Kolejna uczestniczka przygotowuje się do ślubu. "Marzenia się spełniają" Opowieść o działaniach, które należy podjąć po porodzie krowy poruszyły jednego z internautów. Fan napisał, że jego zdaniem Małgorzata Borysewicz traktuje zwierzęta jak przedmioty! - Mimo że napisałaś „części zamienne” to brzmi to obrzydliwie dosłownie. Przecież tak jest, że traktujecie zwierzę, jak robota, który Wam daje kasę. Brzydzę się tym osobiście, ale skoro Ty lubisz wykorzystywać do cna ŻYWE STWORZENIA, to Twój wybór. Ale nie ściemniaj, że tego nie robisz - grzmiał internauta. rolnikwszpilkach/Instagram Małgorzata Borysewicz postanowiła obronić się przed takim odbiorem. W końcu hodowla zwierząt wiąże się z trudnym dylematem moralnym, ale produkcja żywności niestety wymaga podjęcia takiej decyzji: - Odnośnie zarzutów, że my wykorzystujemy zwierzęta produkując mleko. Nikt nigdy nie negował tego, że to się może komuś nie podobać w jakichś sposób my produkujemy to mleko, w jakiś sposób utrzymujemy te zwierzęta - wyjaśniła Małgorzata Borysewicz i dodała: - Ale chciałam podkreślić to, że my mimo wszystko tę żywność produkujemy dla was. Mleko myślę, że jest takim z głównych elementów z których po prostu korzystacie w swoim jadłospisie. I mimo wszystko oprócz tego, że zajmujemy się zwierzętami to staramy się, żeby ta żywność była bardzo dobrej jakości, żeby to mleko miało bardzo dobre parametry, żeby wszystko było okej - przyznała nieco poirytowana bohaterka "Rolnik szuka żony". Zobacz także: "Rolnik szuka żony": Anna Bardowska zaskoczyła zdjęciem w nowym wydaniu. Tak szczupła jeszcze nie była! rolnikwszpilkach/Instagram Zobacz także: "Rolnik szuka żony": Małgorzata Borysewicz pokazała synka. Rysio to już duży chłopak. Ale się zmienił! Małgorzata Borysewicz zdaje sobie sprawę, że produkcja mleka czy jakichkolwiek produktów odzwierzęcych budzi wątpliwości wielu osób. Rolniczka jakiś czas temu przyznała, że zdecydowanie mniej konsumentów decyduje się nabiał. To jednak nie zmienia faktu, że Małgorzata Borysewicz uwielbia swoją pracę i nie zamierza przejmować się krytycznymi komentarzami, tym bardziej że wielu fanów nie zdaje sobie sprawy jak dużo trudnych momentów spotyka rolników w ich codziennej pracy: - Owszem pokazuje wam fajne momenty na Instagramie pracy w rolnictwie takie, które mogą kogoś zaciekawić, ale nie pokazuje wam tych trudnych, bo wiem, że niektórym pewnie włosy by się jeżyły na głowie gdybyście zobaczyli takie trudne momenty z którymi musimy się mierzyć. Za chwilę będą wakacje będzie gorąco, duszno, zapach nie wiem, czy by wam odpowiadał jakbyście mieli tak na co dzień w pracy. Nie narzekamy, mimo wszystko pracujemy - przyznała Małgorzata Borysewicz. - A co najważniejsze cieszymy się ze swojej pracy, którą wykonujemy. Ja się cieszę, że codziennie mogę przynieść do domu dwa litry mleka i cieszy mnie to, że to jest swojskie mleko i mi smakuje i tyle - podsumowała swoją wypowiedź. Przekonała Was wypowiedź Małgorzaty Borysewicz? rolnikwszpilkach/Instagram Perfumy oraz kosmetyki do pielęgnacji ciała i makijażu już dziś możesz zamówić taniej, wklejając w koszyku zamówienia na Douglas kod rabatowy. Jest to naturalne zjawisko spowodowane ich wytężoną pracą przy rozciąganiu się oraz skurczami mięśni powodującymi wypchnięcie dziecka na świat. Często zdarza się, że pochwa kobiety jest po porodzie posiniaczona, zmienia swój kształt, a pęknięcie czy nacięcie krocza dodatkowo potęgują ból w okresie połogowym.
Popęd seksualny ma swoje podłoże hormonalne i podlega cyklicznym przemianom, w zależności od różnych etapów cyklu miesiączkowego kobiety. Wraz ze wzrostem stężenia estrogenów we krwi, wzmaga się napięcie seksualne, obniża się pobudliwość na bodźce seksualne. Gdy nie dochodzi do kontaktu seksualnego na skutek braku partnera, napięcie seksualne kumuluje się, czego konsekwencją jest uruchomienie wyobraźni erotycznej i fantazji seksualnych, co skłania do podejmowania zachowań autoerotycznych. Masturbacja samotnych kobiet jest wyborem pomiędzy całkowitą abstynencją seksualną i kumulowaniem się napięć seksualnych, a rozładowaniem potrzeby seksualnej w sposób naturalny, co zapewnia dobre samopoczucie i wpływa pozytywnie na ogólny stan zdrowia. Odrzuć negatywne myślenie o masturbacji, jak o czymś negatywnym: "od 13 lat tkwię w nałogu masturbacji (...) Próbowałam niejeden raz zerwać z tym, ale nie udaje mi się to" - w Twojej sytuacji jest to optymalna forma rozładowania napięcia seksualnego. Regularna masturbacja sprzyja prawidłowej kondycji narządów płciowych, wzmacnia układ krążenia, działa antydepresyjnie. Na świecie masturbacja u kobiet jest znacznie powszechniejsza niż w Polsce i rzadko bywa powodem wstydu. Z danych publikowanych w różnych raportach seksuologicznych wynika, że około 80 proc. kobiet uprawia seks w pojedynkę, 68 proc. z masturbujących się kobiet jest zamężnych, 26 proc. kobiet przed czterdziestką korzysta podczas masturbacji z wibratora, 10-15 proc. kobiet jest w stanie szczytować tylko podczas masturbacji. Postaraj się zaakceptować samą siebie. Dr Andrzej Depko Specjalista seksuolog, Kierownik Poradni Seksuologicznej, biegły Sądu Okręgowego w Warszawie z zakresu seksuologii, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej. Jest członkiem Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego i Europejskiego oraz Światowego Towarzystwa Medycyny Seksualnej. Uwielbia podróże, z których przywozi kolejne rzeźby i figurki ukazujące, że bez względu na szerokość geograficzną i kontynent ludzie jednakowo lubią "te rzeczy".
Wspiera żonę i rozumie jak ważny i trudny jest połóg – podkreśliła. ,,Rolnik szuka żony''. Asia zdradziła, co doskwiera jej po porodzie. Po szczęśliwym rozwiązaniu wybranka rolnika znów chętnie dzieli się z fanami kadrami ze swojego życia osobistego. Asia opublikowała na InstaStories swoje zdjęcie, na którym pozuje przed
Podobno człowiek człowiekowi wilkiem. Powiem więcej. Kobieta kobiecie wilkiem, najbardziej zawistnym i mściwym. Nie znam drugiej równie trudnej linii relacji jak ta biegnąca od jednej kobiety do drugiej. Męskie wojny mogą się przy niej schować. Bo facet uderzy drugiego w twarz i po sprawie, a kobieta pamięta długo i snuje plan zemsty, by tę drugą pogrążyć… Dlaczego? Zaczyna się od kołyski Miłość matki do córki jest trudna. Nic dziwnego, już pierwszego dnia po porodzie mówi się, że dziecko płci żeńskiej to córeczka tatunia. Do mamusi „należy” syn. Córka na samym wstępie ma utrudnione zadanie. Wymaga się od niej więcej. Ma być cicha, spokojna i grzeczna, nie sprawiać problemów. Synek natomiast dostaje większą taryfę ulgową. W końcu chłopcy tak mają, to takie rozkoszne małe łobuziaki. Córka ma pod górkę. Na miłość musi zasłużyć. Bardzo szybko dociera do momentu, kiedy staje się konkurentką, przypomina coraz starszej mamie o upływie czasu i utraconej młodości. Świetnie to widać chociażby podczas klasycznego zauroczenia i próby rywalizacji o najważniejszego mężczyzny życia – tatę , gdy kończy około 5 lat. Właśnie wtedy mała dziewczynka robi wszystko, by zastąpić…mamę. Od mądrej postawy ojca zależy, czy jej się to uda…jakkolwiek paradoksalnie to brzmi. Później wcale nie jest łatwiej. Bo córka wyprowadza się, opuszcza swoich rodziców, zakłada własną rodzinę i chce „żyć lepiej”. W naturalny sposób planuje przyszłość na własnych zasadach. Wychowuje inaczej dzieci, co rodzi kolejne konflikty. Dlaczego nie jesteś taka…jak ja? Wiele mam wskazuje, że mimo że kochają córki nad życie, to jest to bardzo trudna miłość określana jako „ciernista”, skomplikowana, pełna jest niespełnionych oczekiwań, prób stworzenia kogoś na własne podobieństwo, a gdy ta osoba ma inny pomysł na siebie, robi się problem. Matki patrzą na córkę przez pryzmat własnych oczekiwań i często niespełnionych marzeń. To chyba jeden z głównych problemów. Nie potrafią bowiem inaczej. Silnie wierzą, że znają receptę na udane życie. Wcale się nie lubię. Ciebie też nie Psychologowie wskazują również na inny aspekt utrudniający relację z pierwszą kobietą w naszym życiu – matką. Dość znamienny i symboliczny. Mianowicie na to, co wdrukowuje się nam do głów od najmłodszych lat. W baśniach nie spotkamy mam, zazwyczaj są złe macochy, ciocie, dobre wróżki. Wzoru ciepłej i opiekuńczej mamy próżno szukać. Tłumaczy się to prosto i konkretnie – trudną relacją na linii córka-matka i całą listą nieporozumień, która ona rodzi. Dziewczynka już od maleńkości uczy się, chociażby poprzez bajki i baśnie, że z własną mamą będzie…trudno. Otrzymuje sygnał, że na inne kobiety też trzeba uważać. Bo zawsze dobra wróżka może być przebraną czarownicą… Podobno jest też inny powód toksycznych relacji z matką. Wynika on z kłopotów z odbieraniem własnej kobiecości. Wiele współczesnych kobiet ma z tym problem. Nie lubi siebie. Nie wierzy we własną wartość. Jest pogubiona, nie rozumie własnych pragnień, gdzieś u rdzenia postrzega siebie jako osobę gorszą, niewystarczająco dobrą. Wierzy, że mężczyźni mają lepiej… To rodzi spore napięcie w relacji z córką, której nie udaje się przekazać pozytywnych wzorców. Zagubiona w swojej kobiecości matka nie jest w stanie zbudować poczucia wartości w drugiej osobie, wspierając w drodze do dojrzałości, skoro sama do tego etapu nie dotarła. Wyeliminować konkurencję i nieświadome dążenie do tego, by druga kobieta nie miała lepiej Mówi się nam, że mamy być idealną, niemal doskonałą wersją siebie a najlepiej kogoś lepszego od nas samych. Mamy być szczupłe, zadbane, mieć gładką skórę i równe zęby. W tym samym czasie mężczyzna dostaje przyzwolenie do tego, by hodować brzuch i leżeć na kanapie zmęczony po pracy. Kobietom nie daje się prawa do zmęczenia. Mamy być niezniszczalne, zawsze uśmiechnięte. Mit Matki Polki bardzo mocno to pokazuje. I co gorsza intensywną pracę w jego utrzymywaniu zawdzięcza się nie mężczyznom, ale kobietom. To właśnie my swoją postawą pokazujemy, że tak trzeba. To my, nie kto inny, uczymy własne córki „pracowitości” i dajemy synom przyzwolenie do tego, by „się szanowali i nie brudzili rąk niegodną dla nich pracą”. Przykład idzie z góry. Czego uczy się młoda dziewczyna, gdy widzi mamę usługującą całej rodzinie? I tatę zapatrzonego w tym czasie w telewizor, łaskawie podnoszącego nogi, by jego żona mogła odkurzyć pod jego stopami? Na pewno nie buduje się w niej przeświadczenia, że kobieta jest równie ważna co mężczyzna. Jak reaguje na to dorastająca córka? Na początku ten fakt może budzić w niej złość na matkę (!), że na to sobie pozwala, potem lęk (a co skoro będę taka sama?), a na końcu bezsilność i akceptację (tak musi być, tacy są mężczyźni). Frustracja jednak pozostaje i wylewa się w najmniej oczekiwanych momentach paradoksalnie kierowana jest we własnym kierunku lub…na inne kobiety. No kto ma rację? Na pewno nie Ty! Lojalność jajników nie istnieje, o czym pisałam tutaj. Trudno szukać jej aspektów w szkołach, na uczelniach, w pracy. Cienkie nici widoczne są w przedszkolu, ale tak szybko jak się pojawiają, tak błyskawicznie zostają zerwane. U mężczyzn natomiast dobrze znany jest silnie wypracowany kodeks honorowy, który ma za zadanie ochronę drugiego przedstawiciela tej samej płci. Innymi słowy jeden za wszystkich wszyscy za jednego. Kobiety natomiast działają inaczej. Od samego początku jesteśmy nastawione na przetrwanie i walkę w pojedynkę. Bardzo szybko uświadamiamy sobie, że druga kobieta nie stanie po naszej stronie, uzna rację mężczyzny, choćby tego najmniejszego, a nie naszą… Gdy starsza córka opiekuje się młodszym bratem, a ten łamie rękę, zarzut często pada wprost – dlaczego go nie upilnowałaś, innym razem kierowany jest w formie ostrego spojrzenia. Winna jest dziewczynka, powinna być mądrzejsza, przewidzieć zagrożenie. Zdrada? A to su… Mężczyzna zdradził? Co rozsądniejsza z nas spakuje chłopa i wystawi mu walizki za drzwi lub w przypadku lepszej dla niego opcji zasądzi rodzinną naradę, która ma szansę stanowić punkt przełomowy. Co natomiast robi większość kobiet? Zdradził…? Cały gniew kieruje w stronę tej…trzeciej. A to su…wiedziałam, że ona coś knuje. Zaciągnęła go do łóżka, wabiła, kusiła, no to facet uległ. Wiadomo, że mężczyzna się nie oprze. Ma okazję, to korzysta, a dopiero po fakcie krew dopływa do odpowiednich obszarów mózgu i zaczyna myśleć. Klasyczne podejście. Facet zdradził, ale winna jest kobieta. Ta trzecia. On skorzystał, a ona przekroczyła zakazaną granicę. On zostaje z miejsca rozgrzeszony. Bo jemu wolno więcej, od samego początku. Jak tak możesz? Kobieta kobiecie wilkiem? Tak, kobieta kobiecie najsurowszym recenzentem. Karmisz piersią? Dobrze. Ale co tak długo? I dlaczego publicznie? No i kiedy wyjdziesz w końcu z domu? Dzieciak nie może ciągle wisieć u piersi. Nie możesz sobie na to pozwolić… Podajesz mleko modyfikowane? A dlaczego nie karmisz naturalnie? Wygodna matka jesteś. Egoistka z Ciebie, przecież naturalne mleko jest najlepsze. Serio, nie mogłaś się przemóc, by dać dziecku to, co najlepsze? Rodziłaś przez cięcie? Nie wiesz, co to poród. Prawdziwa matka to ta, co poczuła ból skurczy partych. W ogóle nie jesteś matką? No to, co Ty wiesz o życiu. Nie masz pojęcia, co to zmęczenie, miłość i odpowiedzialność. Staniesz się pełnym człowiekiem, kiedy w końcu urodzisz dziecko. Wtedy wszystko zrozumiesz. Nie możesz przecież wiecznie zagłuszać własnego instynktu macierzystego. Tego typu wywody można byłoby ciągnąć w nieskończoność. Nikt nie skrytykuje drugiej kobiety jak kobieta. Nikt tak nie ściągnie do swojego poziomu jak zawistna i agresywna kobieta. Nikt nie pobije w głupocie jak przedstawicielka tej samej płci. Znamy swoje czułe punkty i celnie w nie uderzamy. Zamiast wstydzić się tego, szczycimy się własną skutecznością… I dlatego to nam się należy medal…za głupotę. Bo zamiast się wspierać, zwalczamy się. Zamiast działać razem w imię wspólnych spraw, widzimy różnice, które stają się przeszkodami nie do pokonania. Nie umiemy współpracować, bo nikt nas tego nie uczy. Od samego początku nastawia się nas na konkurowanie. Mamy być mądrzejsze, piękniejsze, silniejsze. Za wszelką cenę, choćbyśmy musiały wbijać ostre szpilki w słabsze jednostki napotykane po drodze. Kobieta kobiecie wilkiem Jesteśmy perfekcjonistkami w mieszaniu innych…kobiet z błotem. Nie potrzeba walk w mokrych podkoszulkach, które są aranżowane ku uciesze panów. Ośmieszamy się w inny sposób. Wcale do tego niezachęcane, obrzucamy się najgorszym syfem, jaki można sobie wyobrazić. Pokazując w ten sposób własną karykaturalną, zagubioną twarz. Zamiast ślizgać się na mokrej od wody podłodze i eksponować biust w mokrej koszulce – co uważamy za uwłaczające, babramy się w błocie, zasłaniającym to, co w nas najlepsze. I wcale nie mam na myśli jędrnych pośladków.. Od wieków w ten sam sposób szkodzimy same sobie, nie chcąc widzieć oczywistego faktu, że w konsekwencji stajemy się słabsze, bardziej podatne na wykorzystywanie przez mężczyzn. Pozwalamy, by nasza pozycja była słabsza…I zamiast się tego wstydzić, jesteśmy dumne ze swojego ciętego języka…
Zwolnienie na opiekę nad żoną po porodzie przysługuje ojcu dziecka, gdy dokument wystawi lekarz rodzinny lub lekarz ginekolog. Przy czym warto zaznaczyć, że lekarz nie ma obowiązku wystawienia zwolnienia. Sam decyduje o tym, czy stan pacjentki wymaga opieki męża.
[post archiwalny] Ten post zapewne by nie powstał, gdyby nie moja dzisiejsza wizyta w szpitalu na oddziale patologii ciąży. Spędzę tutaj najbliższe kilka dni i mam nadzieję już więcej nie być świadkiem podobnych sytuacji. Sytuacji, które każą mi wątpić w niektóre kobiety jako istoty myślące i godne tego, aby nosić w sobie inne życie. Zazwyczaj nie przysłuchuję się dialogom innych ludzi. Szczególnie w miejscach takich jak przychodnie, szpitale czy gabinety lekarskie. To tam poruszane są nasze mniej lub bardziej intymne sprawy i czułabym się nieswojo biorąc w tym bierny lub nawet czynny udział. Zresztą, sama nie chciałabym aby inni przysłuchiwali się moim historiom. Tym razem jednak nie miałam wyboru. Ulokowali mnie w trzyosobowej sali. Podłączono mnie do maszyny KTG i byłam uziemiona na dobre 40 minut. W międzyczasie do mojej współlokatorki dzielącej tę samą salę przyszedł anestezjolog i pielęgniarka, i zaczęli przeprowadzać wywiad lekarski. „Fuck…Tylko nie to…” – pomyślałam. Ani nie mogę opuścić sali, ani zatkać uszu, bo dostałam instrukcję, aby jeden z koniuszków urządzenia podtrzymywać cały czas przy brzuchu. Sytuacja w moim odczuciu fatalna, bo będę świadkiem rozmowy, która zupełnie mnie nie interesuje. Trudno. Przełknę to jakoś. Zdarza się. „Która ciąża? Który poród?” – pyta pielęgniarka. „Warunki w domu są na jakim poziomie?” „Przyjmuje Pani jakieś leki?” „Z jakich wskazań były poprzednie cesarskie cięcia?” I tak dalej, i tak dalej. Zestaw pytań się rozkręcał a ja śpiewałam w międzyczasie w myślach beatlesowski „Yellow Submarine”, aby nie słyszeć, co koleżanka z prawej ma do powiedzenia. Starałam się z całych sił przy akompaniamencie urządzenia, do którego byłam podłączona. „Pali pani papierosy?” „Tak.” – odparła. Że co proszę?! Ocknęłam się jak ze złego snu. Ona tego nie powiedziała. No nie. Nie mogła tego powiedzieć. W ciąży papierosów się przecież nie pali. Nie wolno. To zbrodnia na sobie i nienarodzonym dziecku. Musiałam się przesłyszeć. Sama 4 lata temu zerwałam z nałogiem na rok przed planowaną pierwszą ciążą. „Jak dużo pani pali?” „Paczkę, czasami półtorej paczki dziennie.” Nie przesłyszałam się jednak! Ona, do jasnej cholery, naprawdę pali! Ona truje to swoje kochane, małe dziecko, które zamieszkuje jej łono, i jest w stanie odważnie przyznać w towarzystwie innych ludzi, że nie ma skrupułów je pomału zabijać i podduszać! Miałam ochotę wstać i wykrzyczeć jej te wszystkie swoje myśli prosto w twarz. Miałam ochotę nią potrząsnąć! Miałam ochotę podejść do niej i zacząć ją miarowo podduszać i zabierać pełne oddechy, aby poczuła to, co czuje ten mały człowiek, który w niej rośnie! „Próbowała pani przestać palić?” – zapytał bez większych emocji lekarz. „Tak, ale było mi trudno z tym zerwać. Wie Pan. To nie jest takie łatwe, jak by się mogło wydawać. Zresztą, paliłam w każdej poprzedniej ciąży. Taki mój mały grzeszek. ” – odparła tym samym, spokojnym i wyprowadzającym mnie z równowagi tonem. Próbowałaś, do cholery?! Jak próbowałaś rzucić te fajki, skoro nadal palisz?! Ty nadal palisz ponad paczkę dziennie! Ćmisz trując przy tym nie tylko siebie, ale także dziecko, któremu nie pozostawiłaś wyboru! Czy Ty rozumiesz, że przez Ciebie [bo nikogo innego winić nie można!] ten mały bąbel będzie zapewne mniejszy od swoich rówieśników i już na starcie uśmiercasz w nim te miliony cudownych neurologicznych połączeń, które przecież mają go nieść przez życie całe jak na skrzydłach?! Dlaczego, powiedz mi?! Dlaczego to robisz? Jak śmiesz to robić i jeszcze otwarcie o tym mówić? Za podduszanie i umyślne szkodzenie zdrowiu i życiu narodzonych istot już dawno ktoś próbowałby wyciągnąć z tego tytułu konsekwencje prawne. Tymczasem Ty masz w sobie to piękne i bezbronne stworzenie, i szkodzisz mu jak tylko potrafisz najgorzej! Nie mogłam się z tego otrząsnąć. Wezbrała we mnie nienawiść do tej kobiety. Brzydzę się ludźmi, którzy szkodzą innym i otwarcie się do tego przyznają. Ciśnienie mi się podnosi i chciałabym zmusić ich do tego, aby wreszcie przestali. Ale cóż mogę ja? Przecież jestem jakimś tam pionkiem, któremu przyszło tylko obserwować i wkurzać się. Wywiad lekarski trwał w najlepsze. Zszedł już teraz na bardziej medyczne, stricte przedoperacyjne tory. Uzgodnili jakiego znieczulenia życzy sobie pacjentka i pożegnali się. A my zostałyśmy same w sali. Krótkie pukanie do drzwi i wszedł partner mojej współlokatorki. „To co, wychodzimy?” – zapytał ją szybko, trzymając paczkę szlugów w ręce. „No, tylko zarzucę na siebie szlafrok. Masz zapalniczkę?” – zapytała kobieta. Na moje oko 35-40 letnia. Czyli drań jeden wie, że jego kobieta pali! I wie, że jego dziecko jest notorycznie trute tym tytoniowym paskudztwem! Co więcej, nie jest w stanie wpłynąć na jej zachowanie a wręcz zachęca ją do tego, aby razem truli to maleństwo! Mam ochotę stąd wyjść! Mam ochotę uciec jak najdalej, bo w głowie mi się to wszystko nie mieści. Ciemnogród. Głupota. Totalny brak odpowiedzialności. Egoizm najgorszej postaci! To jest tak cholernie niesprawiedliwe! „Słyszałam, że palisz. Wiesz, a próbowałaś już może akupunktury?” – próbuję nieśmiało zagadać. „Słyszałam na przykładzie moich znajomych, że to naprawdę pomaga.” – nie odpuszczam, próbując ciągnąć ten wątek, choć w głębi duszy wiem, że moja gadka skazana jest na porażkę i zostanie olana. „Czego to ja nie próbowałam, kochana.” – i wyszła na kolejnego dymka zabijając przy tym moją nadzieję na to, że jestem w stanie cokolwiek zmienić w jej postępowaniu. W tym momencie poczułam się jak taki mały żuczek, nie nie znaczący człowieczek, którego ściska w środku na myśl o tym, jak bardzo ktoś szkodzi temu maluszkowi, jednocześnie nic nie mogąc z tym zrobić. Realnie nie mogę nic. Widzę jak ktoś wyrządza komuś niewyobrażalną krzywdę, co jest tolerowane w środowisku lekarskim. W środowisku, które w moim odczuciu powinno zareagować. Zaproponować tej kobiecie pomoc. Wezwać kogoś, kto wytłumaczyłby jej szkody, które wyrządza temu dziecku i zaproponowałby jej rozwiązania, wskazał drogę ku lepszemu. Tymczasem ze strony lekarza nie wyszedł najmniejszy ruch, by spróbować pomóc dziecku i jego matce. Znieczulica? Brak instrumentów pomagającym w walce z tego typu nałogami u ciężarnych? A przecież ten mały człowiek jest nie tylko zatruwany, narażany na kontakt z rakotwórczymi substancjami, ale również otrzymuje wraz z krwią mniej składników odżywczych i o 25 proc. mniej tlenu! To tak jakby ktoś trzymał na Waszych gardłach ręce i zabierał Wam 1/4 wdechu! „Tworzysz coś co jest doskonałe w swojej istocie, i zabierasz mu tę doskonałość zanim ujrzy ona światło dziennie… To zbrodnia.”
USNdF4.
  • 4l13a162va.pages.dev/314
  • 4l13a162va.pages.dev/164
  • 4l13a162va.pages.dev/237
  • 4l13a162va.pages.dev/141
  • 4l13a162va.pages.dev/172
  • 4l13a162va.pages.dev/327
  • 4l13a162va.pages.dev/157
  • 4l13a162va.pages.dev/111
  • 4l13a162va.pages.dev/291
  • brzydzę się żony po porodzie